Hanna Chrzanowska (7.10.1902 – 29.04.1973)
pielęgniarka, instruktorka pielęgniarstwa, dobry człowiek
Urodziła się w rodzinie zasłużonej dla polskiej nauki i kultury oraz pielęgniarstwa polskiego. Jej ojciec, Ignacy Chrzanowski, był znanym profesorem literatury polskiej na Uniwersytecie Jagiellońskim. Matka Wanda, z domu Szlenkier, pochodziła z rodziny zamożnych, warszawskich przemysłowców-społeczników. Po zakończonej nauce w Krakowie, podjęła studia polonistyczne na Uniwersytecie Jagiellońskim, które przerwała na wieść o powstaniu Warszawskiej Szkoły Pielęgniarek. Po jej ukończeniu przez szereg lat była instruktorką w Uniwersyteckiej Szkole Pielęgniarek i Higienistek w Krakowie oraz w Warszawskiej Szkole Pielęgniarstwa. Swoją wiedzę pogłębiała jako stypendystka w Belgii, Francji i Stanach Zjednoczonych. Dbała o swój rozwój zawodowy. Wiele publikowała z dziedziny pielęgniarstwa i redagowała przez wiele lat czasopismo zawodowe Pielęgniarka Polska. Jest autorką aktualnego do dziś Rachunku sumienia pielęgniarki.
Po wybuchu II wojny światowej ojciec Hanny Chrzanowskiej został aresztowany i wywieziony do obozu Sachsenhausen, gdzie niedługo zmarł, natomiast brat Bohdan zginął w Katyniu. Hanna Chrzanowska okupację spędziła Krakowie, działając w Polskim Komitecie Opiekuńczym, Sekcji Pomocy Wysiedlonym.
Po wojnie rozpoczęła pracę w Uniwersyteckiej Szkole Pielęgniarsko-Położniczej w Krakowie. Była organizatorką pielęgniarstwa przyszpitalnego i domowego, wykładała metodykę nauczania pielęgniarstwa otwartego w Szkole Instruktorek Pielęgniarek w Warszawie. Szczególny nacisk kładła na autentyczną służbę choremu, uwzględniając jego potrzeby, psychikę i poszanowanie woli. Potrafiła nauczyć rozumienia człowieka chorego i jego świata, a przede wszystkim mobilizować i zapalać innych do trudnej służby chorym.
Po przejściu na emeryturę oddała się bez reszty działalności charytatywnej na terenie Krakowa. Współpracując z ks. kardynałem K. Wojtyłą i ks. inf. F. Machayem stworzyła podwaliny pielęgniarstwa społecznego opiekując się osobami przewlekle chorymi, starszymi i osamotnionymi, dostrzegając ich fizyczne i duchowe potrzeby. Organizowała rekolekcje dla chorych, angażując zarówno duchownych, jak i świeckich, a zwłaszcza młodzież akademicką. Była sumieniem środowiska pielęgniarskiego.
Zmarła po ciężkiej chorobie w 1973 roku. Na cmentarzu Rakowickim w Krakowie żegnały ją tłumy podopiecznych, a ks. kard. K. Wojtyła powiedział: „ (…) Dziękujemy Bogu za to życie, które miało taką wymowę, które pozostawiło nam takie świadectwo.”
W 1998 roku rozpoczął się proces beatyfikacyjny, a w 2015 roku papież Franciszek podpisał dekret stwierdzający heroiczność cnót Hanny Chrzanowskiej.
Postać patronki naszej szkoły najlepiej opisują wspomnienia osób znających Hannę Chrzanowską osobiście. Z tych wspomnień wyłania się obraz osoby ciepłej, umiejącej cieszyć się i uczącej tej radości życia chorych, obdarzonej zdolnościami organizacyjnymi i umiejętnością zjednywania sobie ludzi, oddanej całkowicie swej pracy.
Jeżeli są na ziemi święci Maria Niklewiczowa
W połowie lat sześćdziesiątych brałam udział w zamkniętych rekolekcjach dla chorych, które Hania organizowała każdego roku w Trzebini. Gdy wysiadłam przed domem rekolekcyjnym, podjechało auto, z którego znany lekarz krakowski wyniósł sparaliżowanego, siedemnastoletniego chłopca i oddal go w ręce pielęgniarek.(…) Przez chwilę siedzieliśmy na ławce przed gankiem, doktor milczał zamyślony, wreszcie powiedział: wie pani, jestem głęboko przekonany, że jeżeli są na ziemi święci, to Hanna Chrzanowska do nich należy.
Ożywić nadzieją Wincenty Hein
Rozumiała dobrze różne plątaniny życia i przeżyć ludzi pozbawionych sił i woli. Była dla bardzo wielu oparciem w tysiącach pozornie mało znaczących trudnościach, których nagromadzeni staje się nieraz ciężarem nie do zniesienia. Kochała ich tą mocną i prawdziwą miłością, której głównym elementem jest Ola. Potrafiła ożywić nadzieją każde, najbardziej nieszczęsne ludzkie indywiduum, ujrzeć w nim człowieka i ukazać go innym.
Hanna jako wykładowczyni Stefania Poznańska
Mówiła pięknym językiem, interesująco, bardzo ciekawie. Z tego, co mówiła wyłaniał się obraz pielęgniarstwa jako wielkiej i bardzo ważnej służby społecznej. Oczywiście służby świadczonej tym, którzy jej najbardziej potrzebowali, a więc chorym, cierpiącym. Z tego, co mówiła wylania się także pielęgniarka przede wszystkim jako drugi człowiek, który jest bardzo potrzebny wtedy, kiedy ten, kto jej potrzebuje, staje bezradny, kiedy traci nadzieję, kiedy traci nawet poczucie ludzkiej godności, sensu życia.
Leon Knabit
Dla nas to była radość. Radość ze służby, radość z tego, że dzięki nie ktoś najbardziej pokrzywdzony, utrudzony, może się szczerze pośmiać może nawet zacząć opowiadać kawały. Radość z tego, że starsza, trzęsąca się pani może się podmalować, ze pani chora, umierająca może sobie ubrać ładną bluzkę, pośmiać się przez dwa, trzy wieczory szczerze ze wszystkimi, zanim za pół roku będzie musiała się pożegnać, odejść. To były cuda, naprawdę to były cuda psychologiczne.
Radość dawania Anna Bulajska
Ciocia Hania miała niesamowitą podzielność uwagi i zawsze rozmawiała na tematy interesujące drugą osobę. Miała niezwykłe wyczucie potrzeb innego człowieka i umiejętność zaradzania im. Żyła ze wszystkimi ich życiem. Pomyślało się o niej i ona albo się zjawiała, albo dzwoniła albo przyjeżdżała.
Z Rachunku sumienia pielęgniarki wg Hanny Chrzanowskiej:
Czy rozumiem godność mojego zawodu?
Jaki jest mój stosunek do chorego człowieka?
Czy nie uchylam się od istotnego pielęgnowania chorych, uciekając do wykonywania zabiegów wyższych, a przecież chory najbardziej odczuwa naszą miłość, kiedy ich myjemy, karmimy, kiedy ich wygodnie układamy!
Czy ze zdwojoną życzliwością pielęgnowałam nieprzytomnych, dzieci, starców?
Czy otaczałam specjalną opieką zatroskanych i płaczących?